niedziela, 31 marca 2013

Zakupy i niespodziewane spotkanie

W Mozambiku – Zavora, 29 marca 2013
 
Warto opowiedzieć coś o Mozambiku.  Kraj jest bardzo piękny i przyjazny. Stosunek do białych tu skrajnie różny niż w RPA.  Oczywiście nie pozbawiony komercyjnego zainteresowania, ale utrzymujący dystans i serdeczny. Bezpiecznie, choć przednia tablicę rejestracyjną ktoś jednak zakosił ;)  Nie obawialiśmy się ani romantycznych spacerów po plaży przy pełni księżyca, ani wizyt na bazarkach, czy zwykłego spaceru po wiosce.

Rozciągnięty na 2000km wzdłuż wybrzeża Oceanu Indyjskiego, Mozambik spięty jest jedną nitką głównej drogi.  Niespodziewanie równej, ot jak nasza droga krajowa. Tylko ograniczeń trzeba przestrzegać bo policja w każdej wiosce i żyje z mandatów. Niby niewysokich, ale i 66km/h nie darują przy 60 ograniczenia.  Za stówkę na nasze.

Biedny, rany wojny sprzed 20 lat ciągle nie do końca zagojone. Atrakcje turystyczne w zapomnieniu, słynny pomnik Vasco da Gamy w Inhambane na podwórku warsztatów samochodowych, tuż obok domu pogrzebowego.


Gospodarstwa rolne malutkie, głównie na własne potrzeby.  Obejścia czyściutkie poza Maputo nie widzi się śmieci, nawet jeśli domy tradycyjne z trzciny, kryte słomą.  Ot takie:


Zielno po porze deszczowej, ruda, mięsista ziemia podobno planują przyciągnąć białych rolników z RPA by rozwinęli rolnictwo na większą skalę.
Na bazarze w Inhambane niełatwo było coś wybrać.  Tu parę owoców, głównie papaje i zielone pomarańcze, tam biedne warzywa.
 Jedynie awokado błyszczące, apetyczne, ale Aga nie lubi więc nie kupuję. Tylko sprzedawcy pamiątek bardziej natarczywi.
W końcu wybieram oczywiście lokalny miód do spróbowania.  Płynny, egzotyczny. Smak lekko cierpki, anansowy i owocowy. 
Super do puszystej bułki na śniadanie czy do polania prasowanych płatków Wet-a-bix.  No i chili marynowane – słynne peri-peri.  Ciekawe jakie to będzie, jeszcze nie było go okazji spróbować, bo raczej nie do miodu na śniadanie.
Na kolację Aga i reszta bieże świeże kalmary, a ja próbuję matapy z krewetkami.  Matapa to taki jakby lokalny szpinak, robią z niej sos z wszechobecnymi tu cashewami i odrobina kokosa.  Moim zdaniem domagał się dodania per-peri i czosnku (który w Mozambiku nie jest powszechny, sądząc po cenie to raczej rarytas), szczęśliwie oba składniki były pod ręką i morskie malutkie krewetki świetnie łączyły się z orzechowo-warzywnym smakiem sosu,

Ubieramy się przed nurkiem w Zavora Lodge, z latarni morskiej powyżej zapierający dech widok na zatokę i rozlewiska za kręgiem wydm. 



Piękne puste plaże. 

Lub mangrowy przy Tofu. Te kilka obrazów daje tylko małe pojęcie o pięknie Mozambiku.

Nagle obraca się do nas szczupła, opalona dziewczyna w ogromnych okularach.
- Wy jesteście z Polski?
Polacy, w takim miejscu!  Łucja i Maciek, objeżdżają Afrykę na rowerze – już prawie 5 miesięcy w drodze.  Po wybuchu wojny w Mali i porwaniach w Kamerunie musieli zwiać z Afryki Zachodniej i nie dojechali do Djibuti, więc przelecieli do Johannesburga i przypedałowali 1000km tutaj.  Zupełnie przypadkiem dotarli do drogi do Zavory, ktoś podrzucił ich nad morze i teraz robią kurs nurkowy.  Mam nadzieję, że będą mieli równie cudowne wrażenia jak my. Poczytajcie o ich przygodach na www.welocypedy.pl.  Czasu nie było wiele, bo my nurkujemy i jedziemy dalej, małe 2M (lokalne piwo) i wspólny lunch. Została fotka na pamiątkę niespodziewanego spotkania.

I to już miał być koniec na ten dzień, gdyby nie wydarzenie kulinarno-kulturalne wieczorem. Gdy dojechaliśmy do Maputo ruch nasilił sie i jechało się wolno. Quentin stwierdził, że jeśli chcemy dojechać do Ponto d'Ouro to weźmiemy coś na wynos z fast foodów. Padło na KFC przy moim słabym oporze, by jednak znaleźć kurczaka po portugalsku. Stoimy w kolejce, tłok, gorąco, wolniutko się posuwa bo obsługa jak muchy w smole i nagle z tyłu:
- Łooo! - słychać oklaski i krzyki entuzajzmu. Co się dzieje? Czarny facet klęczy przy stoliku, łapie dziweczyne za rękę – oświadczył się. Pierścionek przyjęty i powszechny aplauz. Uroczysta kolacja zaręczynowa, na stole pyszni się zestaw Zingera ;) – aż trudno sobie wyobrazić.
No nie wiem czy dziewczyna była przeszczęśliwa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz