Seafood w L'Wzaar w Doha - luty 2013
Jeśli mamy kraj nad ciepłym morzem, obfitującym w ryby - to jest w miarę oczywiste, że owoce morza mogą być niezłym wyborem.
Doha, stolica Kataru (no a właściwie cały Katar ;)) leży nad cieplutką Zatoką Perską, z piękną promenadą (prawie 7km w jedną stronę) wzdłuż zatoki portowej. Spacer daje nam możliwość podziwiania wysokościowców Doha z różnej perspektywy i dotarcia na souk z dużym wyborem knajp i sklepów.
Ja tę promenadę lubię szczególnie o zmroku, gdy już zmaleje ruch samochodowy po sąsiedniej ulicy. Gdyby nie idiotyczne przepisy linii lotniczych zabierałbym ze sobą kijki do nordic walking, bo nie ma jak porządny spacer po całym dniu pracy, szczególnie jak u nas -15C a tutaj miłe 23C w ciągu dnia, a 17C w nocy. I potem taki widok:
Ale na jedzenie wolę (zresztą przy promenadzie i tak nic nie ma) wybrać się taksówką do Katara Village do L'Wzaar http://www.katara.net/english/the-village/restaurants/lwzaar/.
Jest to restaurcja z rewelacyjnym wyborem ryb - wszystkie wystawione na długiej ladzie i przygotowywane według gustu.
To co wyróżnia L'Wzaar to ilość ryb, ich różnorodność i świeżość. Jako, że restauracja jest zawsze pełna (lepiej nawet nie robić rezerwacji - miejsce dla 1-2 osób przy sushi barze znajdzie się zawsze, tylko sushi nie bierzemy, tu jadamy ryby na ciepło) to ryby schodzą szybko i mamy gwarancję, że są świeże.
Moim zdaniem najlepiej wybierać ryby lokalne - z Zatoki - mają dobrą cenę i świetny smak. Mogę polecić zarówno klasycznego Hammoura (duże kawałki białego mięsa) jak i rewelacyjnego Y.F. Seabreama (yellow fin seabream). Moja opcja to grilowane, nie wysmażają ich na kamień, są soczyste i pachnące, ale możliwości jest wiele. Podobnie jak ryb importowanych i owoców morza.
Będąc tam ostatnio wziąłem też na przystawkę Lady Fingers - niewielkie białe ryby smażone na głębokim tłuszczu ale jedzone nie do końca w całości, bo trzeba usunąć bardzo twardy kręgosłup. Tu był jedyny poślizg bo podali je razem z głównym. Poprzednio brałem tam też krewetki po tajsku w czarnym pieprzu - super.
Do każdej ryby w cenę wliczony jest kosz warzyw - sałata, ogórek, pomidory i do tego kilka dipów i płatki chleba, a dodatkowo można zamówić sałatki typu meze - bardzo dobre - choć pewnie będzie za dużo.
Za kolację z lokalnych ryb zapłacimy koło 80 reali na osobę, czyli niecałe 70zł. Oczywiście bez alkoholu, bo alkohol tylko w hotelach pięciogwiazdkowych. Mimo tej wady (choć przy cenach alkoholu w hotelach, gdzie za browar zapłacimy 40zł to wolę z niego zrezygnować) jest to moje ulubione miejsce w Katarze.
Jeśli mamy kraj nad ciepłym morzem, obfitującym w ryby - to jest w miarę oczywiste, że owoce morza mogą być niezłym wyborem.
Doha, stolica Kataru (no a właściwie cały Katar ;)) leży nad cieplutką Zatoką Perską, z piękną promenadą (prawie 7km w jedną stronę) wzdłuż zatoki portowej. Spacer daje nam możliwość podziwiania wysokościowców Doha z różnej perspektywy i dotarcia na souk z dużym wyborem knajp i sklepów.
Ja tę promenadę lubię szczególnie o zmroku, gdy już zmaleje ruch samochodowy po sąsiedniej ulicy. Gdyby nie idiotyczne przepisy linii lotniczych zabierałbym ze sobą kijki do nordic walking, bo nie ma jak porządny spacer po całym dniu pracy, szczególnie jak u nas -15C a tutaj miłe 23C w ciągu dnia, a 17C w nocy. I potem taki widok:
Ale na jedzenie wolę (zresztą przy promenadzie i tak nic nie ma) wybrać się taksówką do Katara Village do L'Wzaar http://www.katara.net/english/the-village/restaurants/lwzaar/.
Jest to restaurcja z rewelacyjnym wyborem ryb - wszystkie wystawione na długiej ladzie i przygotowywane według gustu.
To co wyróżnia L'Wzaar to ilość ryb, ich różnorodność i świeżość. Jako, że restauracja jest zawsze pełna (lepiej nawet nie robić rezerwacji - miejsce dla 1-2 osób przy sushi barze znajdzie się zawsze, tylko sushi nie bierzemy, tu jadamy ryby na ciepło) to ryby schodzą szybko i mamy gwarancję, że są świeże.
Moim zdaniem najlepiej wybierać ryby lokalne - z Zatoki - mają dobrą cenę i świetny smak. Mogę polecić zarówno klasycznego Hammoura (duże kawałki białego mięsa) jak i rewelacyjnego Y.F. Seabreama (yellow fin seabream). Moja opcja to grilowane, nie wysmażają ich na kamień, są soczyste i pachnące, ale możliwości jest wiele. Podobnie jak ryb importowanych i owoców morza.
Będąc tam ostatnio wziąłem też na przystawkę Lady Fingers - niewielkie białe ryby smażone na głębokim tłuszczu ale jedzone nie do końca w całości, bo trzeba usunąć bardzo twardy kręgosłup. Tu był jedyny poślizg bo podali je razem z głównym. Poprzednio brałem tam też krewetki po tajsku w czarnym pieprzu - super.
Do każdej ryby w cenę wliczony jest kosz warzyw - sałata, ogórek, pomidory i do tego kilka dipów i płatki chleba, a dodatkowo można zamówić sałatki typu meze - bardzo dobre - choć pewnie będzie za dużo.
Za kolację z lokalnych ryb zapłacimy koło 80 reali na osobę, czyli niecałe 70zł. Oczywiście bez alkoholu, bo alkohol tylko w hotelach pięciogwiazdkowych. Mimo tej wady (choć przy cenach alkoholu w hotelach, gdzie za browar zapłacimy 40zł to wolę z niego zrezygnować) jest to moje ulubione miejsce w Katarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz