piątek, 15 marca 2013

Pożądny południowoafrykański stek

Stek w Butcher Shop and Grill, Nelson Mandela Square - 14 marzec 2013

Po co lecieć do RPA.  Powodów oczywiście jest wiele.  Kraj niezwykle piękny - góry, dwa oceany, winnice, niesamowite twory skalne, zwierzęta.  Niektórzy też po prostu muszą ;) Ale też niezłym powodem odwiedzenia RPA jest jakość jedzenia.

Steki są w Johannesburgu znakomite, byłem w kilku steak house i właściwie wszystkie mogę polecić (poza Meat & Co ale czego spodziewać się po placówce w galerii Monte Casino).  Butcher Shop and Grill (http://www.thebutchershop.co.za/) to chyba najbardziej turystyczny z nich, ale nawet tutaj można zjeść świetne mięso.  A ogromny ruch świadczy o jakości - jest to wielka restauracja i z pewnością znacznie lepszą atmosferę znajdziemy w Chaplin's Grill niedaleko przy William Nicol (http://www.chaplinsgrill.co.za/ - chyba mój ulubiony, tylko bez taksówki nie dostaniesz się) czy Local Grill w Parktown (http://www.localgrill.co.za/ - też znakomite mięso i fajna okolica).

Specjalnością Butcher Shop jest Sirloin on the Bone czyli pożądny kawałek New York Strip na kości, z niedociętym tłuszczem.

Co - nie lubimy tłuszczu? - czyli tak naprawdę nie lubimy steków, bo właśnie przypieczenie drobin tłuszczu na grillu daje ten niezwykły smak. Chudą wołowinę należy jeść na surowo jako tatara.

Ale wracając do naszego steka.  Jak widać jest rozmiarów solidnych - ja zamawiam medium rare (rare to raczej dla filet - czyli polędwicy, albo dziczyzny) do tego udaje mi się namówić obsługę na zastąpienie cebuli w sałacie z rukoli pomidorami, a frytki dochodzą jako standard (zresztą też bardzo dobre, chrupka skórka i miękkie w środku).  Jaki powinien być stek - po pierwsze dobry stek nie będzie super miękki (poza polędwicą), jeśli jest to znaczy, że użyto zmiękczacza do mięs.  Więc ten stawia lekki opór pod zębami, ale oczywiście się nie żuje.  Kawałki tłuszczu są chrupkie i słodkawe.  Mięso wyraźne w smaku, krwisto-soczyste.  Najlepsze oczywiście przy kości i nie ma co się zgrywać na kulturę - bieżemy kość w rękę i obgryzamy do czysta.  Cóż za smak i aromat mięsno-grilowy!

W Butcher Shop mają niezły wybór wina (np. znakomity Rijks Shiraz) raczej dość drogi, ale jako że byłem sam  musiałem się zadowolić winem na kieliszki.  Na szczeście taki wariant jest przewidziany i mamy do wyboru 6-7 różnych czerwonych win, często 4 gwiazdkowych według Plattera (przewodnik po winach południowoafrykańskich) w standardowej cenie 51R.  Ja, niestety przez pomyłkę kelnera, piłem Shiraza Guardian Peak (miał być blend oparty na Cabernet Sauvignon) ale i to w porównaniu z tym, czym nas poją w kraju, jest poprawne.  Do steka zreszą pasuje, gdy dość tłuste mięso jest popijane odrobinę ostrzejszym winem.

Stek nie jest tanim daniem i jeśli ktoś oferuje tanie steki to będą kiepskie. Prosta ekonomia - kilogram pożądnej wołowiny 8E, dojrzewanie -30% wagi, koszty dojrzewania, obróbki (to już ponad 12E) + co najmniej 100-150%  narzutu restauracji (inaczej się nie utrzyma) - więc nie dziwmy się, że taka ponad półkilogramowa porcja to 155R - po dzisiejszym kursie niecałe 60zł.

Pomimo że mamy u nas Butchery & Wine (okropnie nadęta jak na steak house) to tego miesa brakuje mi w Warszawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz