Inny Seafood w Vila Nova de Milfontes - wrzesień 2012
Costa Vincentina to chyba najpiękniejszy kawałek Portugali. Wybrzeże jest tu klifowo-wydmowe, stosunkowo niezabudowane, woda krystaliczna (choć oczywiście jest to Atlantyk więc raczej chłodna +18C), można znaleźć plażę wyłącznie dla siebie.
Jako kwaterę wybraliśmy Vila Nova de Milfontes - raczej turystyczną miejscowość, której położenie u ujścia rzeki zapewnia również plażę z cieplejszą wodą.
Na szczęście wrzesień to już nie sezon i Vila Nova była raczej senna, pustawa i leniwa. Nie zmieniało to jednak jednej z głównych zalet - świetnych ryb i owoców morza, jak to mawiają Anglicy "with a twist".
Owiedziliśmy tam wiele miejsc - fantastyczną restaurację na plaży, gdzie smak świeżo grilowanych sardynek miesza się ze morską bryzą a widoki są niezapomniane, dość luksusową restaurację w Porto das Barcas, gdzie jedliśmy świetną solę i raczej ciężkawego dorsza z masą chlebową, na szczęście popite znakomitym Herdade de Grous z Alentejo. W tym porcie serwują też smakowity ryż z owocami morza - ogromna porcja za niecałe 30Eur na dwoje. Odwiedziliśmy też zupełnie nieefektowną O Dunas Mil tuż obok naszego hotelu. Na pierwszy rzut oka przypomina jadłodajnię dla niemieckich turystów. Ale to złudzenie. W środku serwują znakomite owoce morza.
Jedliśmy tam chyba najlepsze ameijoas - czyli niewielkie małże przygotowywane w sosie winnym z czosnkiem i kolendrą. Ryby grilowane są też świeżutkie. A wino domowe - karafka za 3Eur - może konkurować z najlepszymi z wiodących regionów winiarskich. Ale gdzie tutaj "twist"? Ot chociażby takie małże w wieprzowiną z czarnych świń:
To połącznie wytrawnych małży z soczystym, lekko słodkawym, acz wyraźnym mięsem wieprzowym było wrażeniem niezapomnianym. To podobno typowo portugalskie danie. Sos cały można było wyjeść wspaniałym, świeżym chlebem z chrupiącą skórką.
A w okolicy w malutkiej restauracji w Cercal tuż przy skręcie na Vila Nova jedliśmy też rewelacyjną ośmiornicę, mięciutką duszoną w czerwonym winie z ryżem. Smak winno-rybny - nie mogłem się od tego oderwać - wyjedzone do czysta :)
To na razie tyle wspomnień z minionego lata.
Costa Vincentina to chyba najpiękniejszy kawałek Portugali. Wybrzeże jest tu klifowo-wydmowe, stosunkowo niezabudowane, woda krystaliczna (choć oczywiście jest to Atlantyk więc raczej chłodna +18C), można znaleźć plażę wyłącznie dla siebie.
Jako kwaterę wybraliśmy Vila Nova de Milfontes - raczej turystyczną miejscowość, której położenie u ujścia rzeki zapewnia również plażę z cieplejszą wodą.
Na szczęście wrzesień to już nie sezon i Vila Nova była raczej senna, pustawa i leniwa. Nie zmieniało to jednak jednej z głównych zalet - świetnych ryb i owoców morza, jak to mawiają Anglicy "with a twist".
Owiedziliśmy tam wiele miejsc - fantastyczną restaurację na plaży, gdzie smak świeżo grilowanych sardynek miesza się ze morską bryzą a widoki są niezapomniane, dość luksusową restaurację w Porto das Barcas, gdzie jedliśmy świetną solę i raczej ciężkawego dorsza z masą chlebową, na szczęście popite znakomitym Herdade de Grous z Alentejo. W tym porcie serwują też smakowity ryż z owocami morza - ogromna porcja za niecałe 30Eur na dwoje. Odwiedziliśmy też zupełnie nieefektowną O Dunas Mil tuż obok naszego hotelu. Na pierwszy rzut oka przypomina jadłodajnię dla niemieckich turystów. Ale to złudzenie. W środku serwują znakomite owoce morza.
Jedliśmy tam chyba najlepsze ameijoas - czyli niewielkie małże przygotowywane w sosie winnym z czosnkiem i kolendrą. Ryby grilowane są też świeżutkie. A wino domowe - karafka za 3Eur - może konkurować z najlepszymi z wiodących regionów winiarskich. Ale gdzie tutaj "twist"? Ot chociażby takie małże w wieprzowiną z czarnych świń:
To połącznie wytrawnych małży z soczystym, lekko słodkawym, acz wyraźnym mięsem wieprzowym było wrażeniem niezapomnianym. To podobno typowo portugalskie danie. Sos cały można było wyjeść wspaniałym, świeżym chlebem z chrupiącą skórką.
A w okolicy w malutkiej restauracji w Cercal tuż przy skręcie na Vila Nova jedliśmy też rewelacyjną ośmiornicę, mięciutką duszoną w czerwonym winie z ryżem. Smak winno-rybny - nie mogłem się od tego oderwać - wyjedzone do czysta :)
To na razie tyle wspomnień z minionego lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz