Kuchnia Funkcjonalna, Warszawa Praga - 10 kwietnia 2013
Wczoraj były urodziny Agi i po rozważaniu między Opasłym Tomem i Żurawiną postanowiliśmy wypróbować nowe miejsce - Kuchnię Funkcjonalną na Jakubowskiej na Pradze.
Miejsce z zewnątrz niepozorne, obłażący mur i trzeba obejść od Estońskiej, ale wnętrze naprawdę funkcjonalne ;) proste drewniane stoły, przykryte papierem. Usiedliśmy na górze gdzie przez połaciowe okno wpada dużo światła, lustro je doświetla, a z góry ciekawy widok na bar. Byliśmy wcześnie, więc sami, ale nam to wcale nie przeszkadzało.
Zdecydowaliśmy się na zupę, ja chrzanową z wkładką z kiełbasy z dzika, Aga przecieraną z warzyw z chipsami pitowymi.
Chrzanowa to jak nalepszy barszcz chrzanowy na święta, kremowa, wyraźna. Warzywna ostra, z curry, chipsy chrupiące. Obie zupy bardzo dobre.
Na wspólną przystawkę wzieliśmy placki jaglane, mocno czosnkowe z wiórami buraka, lekko podkwaszonymi i śmietaną. Dawno już nie jadłem takiego fajnego dania i przekonałem się, że burak to nie trucizna z czasów dzieciństwa.
Na główne ja wziąłem zachwalaną przez Nowaka koźlinę, która z wyglądu nie wzbudza zaufania
ale w rzeczywistości jest pysznym duszonym mięsem, wyraźnym, mięciutkim, pasującym do słodkich gotowanych warzyw. Zaś orzotto (bo pęczak przyrządzany jak risotto, tak właśnie się nazywa) z serem pleśniowym, orzechami i plastrami sera to danie badzo w stylu Agi. Dodatek mięty zaostrzał smak.
Byliśmy już prawie pełni, jednak było trochę miejsca więc wzięliśmy deskę serów. Nie było ich pięć, tylko cztery - z błękitną pleśnią, bardzo ciekawy dojrzewający z ziołami, moim zdaniem najlepszy był owczy Mazuriano - świetny ser, nie wiem czemu porównywany do pecorino romano, bo o wiele bardziej interesujący, oraz kozi. Do tego talerzyk miodu, fajny do nurzania błekitnego pleśniaka, a potem dobrze pasował jako kanapka do kawy. Kawy zresztą prawidłowe - ristretto dla mnie, Aga woli cappucino. I kieliszek świetnej nalewki etiuda na kwiecie czarnego bzu.
Wzięliśmy butelkę wina z Castilla y Leon - stylizowany na bordeaux super hiszpan. No nie do końca w moim stylu i nie warte swoich 138zł. Nie lubię posmaków wiśniowych w winie, zbyt lekko-owocowe, chyba lepszym wyborem byłoby coś cięższego.
Kelner bardzo uważny, Agę troche śmieszyła jego wszechobecność, ale coś przecież musiał robić gdy miał jedynych gości ;)
Czy było to warte 350zł? Myślę, że poza ceną wina (nie wiem czy ich wino karafkowe, o połowę tańsze nie byłoby bardziej udane) tak. Polecam.
Wczoraj były urodziny Agi i po rozważaniu między Opasłym Tomem i Żurawiną postanowiliśmy wypróbować nowe miejsce - Kuchnię Funkcjonalną na Jakubowskiej na Pradze.
Miejsce z zewnątrz niepozorne, obłażący mur i trzeba obejść od Estońskiej, ale wnętrze naprawdę funkcjonalne ;) proste drewniane stoły, przykryte papierem. Usiedliśmy na górze gdzie przez połaciowe okno wpada dużo światła, lustro je doświetla, a z góry ciekawy widok na bar. Byliśmy wcześnie, więc sami, ale nam to wcale nie przeszkadzało.
Zdecydowaliśmy się na zupę, ja chrzanową z wkładką z kiełbasy z dzika, Aga przecieraną z warzyw z chipsami pitowymi.
Chrzanowa to jak nalepszy barszcz chrzanowy na święta, kremowa, wyraźna. Warzywna ostra, z curry, chipsy chrupiące. Obie zupy bardzo dobre.
Na wspólną przystawkę wzieliśmy placki jaglane, mocno czosnkowe z wiórami buraka, lekko podkwaszonymi i śmietaną. Dawno już nie jadłem takiego fajnego dania i przekonałem się, że burak to nie trucizna z czasów dzieciństwa.
Na główne ja wziąłem zachwalaną przez Nowaka koźlinę, która z wyglądu nie wzbudza zaufania
ale w rzeczywistości jest pysznym duszonym mięsem, wyraźnym, mięciutkim, pasującym do słodkich gotowanych warzyw. Zaś orzotto (bo pęczak przyrządzany jak risotto, tak właśnie się nazywa) z serem pleśniowym, orzechami i plastrami sera to danie badzo w stylu Agi. Dodatek mięty zaostrzał smak.
Byliśmy już prawie pełni, jednak było trochę miejsca więc wzięliśmy deskę serów. Nie było ich pięć, tylko cztery - z błękitną pleśnią, bardzo ciekawy dojrzewający z ziołami, moim zdaniem najlepszy był owczy Mazuriano - świetny ser, nie wiem czemu porównywany do pecorino romano, bo o wiele bardziej interesujący, oraz kozi. Do tego talerzyk miodu, fajny do nurzania błekitnego pleśniaka, a potem dobrze pasował jako kanapka do kawy. Kawy zresztą prawidłowe - ristretto dla mnie, Aga woli cappucino. I kieliszek świetnej nalewki etiuda na kwiecie czarnego bzu.
Wzięliśmy butelkę wina z Castilla y Leon - stylizowany na bordeaux super hiszpan. No nie do końca w moim stylu i nie warte swoich 138zł. Nie lubię posmaków wiśniowych w winie, zbyt lekko-owocowe, chyba lepszym wyborem byłoby coś cięższego.
Kelner bardzo uważny, Agę troche śmieszyła jego wszechobecność, ale coś przecież musiał robić gdy miał jedynych gości ;)
Czy było to warte 350zł? Myślę, że poza ceną wina (nie wiem czy ich wino karafkowe, o połowę tańsze nie byłoby bardziej udane) tak. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz