Grieg Grill House, Londyn - 14 kwietnia 2013
Mam jedną zasadę - nie prosić się w hotelu o polecenie restauracji. Z reguły polecają miejsca drogie z przeciętnym jedzeniem.
Tym razem po pierwsze poddałem się lenistwu - nie sprawdziłem wcześniej jakie są dobre restauracje w okolicy Green Park, a przecież można było popatrzeć chociażby i na viamichelin i na Evening Standard. Po drugie zawiodła technologia - viamichelin nie działa na moim blackberry, a szukanie czegokolwiek na Evening Standard okazało się zbyt mozolne. Po trzecie nieco spanikowałem. Niedziela, 21:00 - co jeśli nie znajdę nic czynnego? A przecież mogłem po prostu pójść na Chinatown.
Ale dosyć tłumaczeń. Błąd popełniłem - spytałem w concierge i polecono mi Grieg's. Nawet przy menu gdzie w przystawkach królował wędzony łosoś nie zadzwonił ostrzegawczy dzwonek bo zobaczyłem steak and kidney pie - której już tak dawno nie jadłem.
No i pokarało mnie. Na przystawkę szparagi z masłem. Jakoś oczekiwałem czegokolwiek więcej ale dostałem dokładnie to - zielone szparagi ułożone na kałuży roztopionego masła. Nawet nie podano to tego morskiej soli, już nie wspominając o parmezanie czy aceto balsamico. Same szparagi OK, nie rozgotowane, choć nie poodłamywano stwardniałych końców.
O winie zapomniano i dostałem moje pół butelki domowego dopiero jak się upomniałem. Przeciętne Cotes du Rohne, z tych pijanlych, bez wrażenia.
Najbardziej zawiódł steak and kidney pie. Lubię jak jest w nim sporo nereczek a i najlepiej jak używa się dobrze podduszonych kawałków goleni wołowej - z miękkimi wstawkami żelowanych ścięgien i błon. Tu raczej typowo mięsny kawałek - pewnie ligawa, no i nereczek jak na lekarstwo. Dobrze, że sos dobry, wyjadłem go francuskim ciastem z pie.
Sałatka w stylu podle angielskim - ot surowe warzywa polane musztardowym sosem. W sumie nie wiem czego oczekiwałem, ale czegoś więcej za ponad 5 funtów.
Byłem tak smutny, że wziąłem creme caramel i choć tutaj nie rozczarowałem się. Trzeba było tylko pozbyć się dodanej sztucznej bitej śmietany i sam creme był idealny, z dobrą ilością sosu. Cukier na poprawę nastroju.
Na koniec przyszedł rachunek i tu widać rip off England. Woda 6 funtów. Dopisują 12.5% za obsługę no i nazbierało się 70 funtów. Za posiłek, który powinien kosztować 70zł, no dobra 100. Dobrze, że diety dostanę za dwa dni - właśnie wystarczą na tę jedną kolację. Lenistwo i łamanie zasad zostało ukarane.
Mam jedną zasadę - nie prosić się w hotelu o polecenie restauracji. Z reguły polecają miejsca drogie z przeciętnym jedzeniem.
Tym razem po pierwsze poddałem się lenistwu - nie sprawdziłem wcześniej jakie są dobre restauracje w okolicy Green Park, a przecież można było popatrzeć chociażby i na viamichelin i na Evening Standard. Po drugie zawiodła technologia - viamichelin nie działa na moim blackberry, a szukanie czegokolwiek na Evening Standard okazało się zbyt mozolne. Po trzecie nieco spanikowałem. Niedziela, 21:00 - co jeśli nie znajdę nic czynnego? A przecież mogłem po prostu pójść na Chinatown.
Ale dosyć tłumaczeń. Błąd popełniłem - spytałem w concierge i polecono mi Grieg's. Nawet przy menu gdzie w przystawkach królował wędzony łosoś nie zadzwonił ostrzegawczy dzwonek bo zobaczyłem steak and kidney pie - której już tak dawno nie jadłem.
No i pokarało mnie. Na przystawkę szparagi z masłem. Jakoś oczekiwałem czegokolwiek więcej ale dostałem dokładnie to - zielone szparagi ułożone na kałuży roztopionego masła. Nawet nie podano to tego morskiej soli, już nie wspominając o parmezanie czy aceto balsamico. Same szparagi OK, nie rozgotowane, choć nie poodłamywano stwardniałych końców.
O winie zapomniano i dostałem moje pół butelki domowego dopiero jak się upomniałem. Przeciętne Cotes du Rohne, z tych pijanlych, bez wrażenia.
Najbardziej zawiódł steak and kidney pie. Lubię jak jest w nim sporo nereczek a i najlepiej jak używa się dobrze podduszonych kawałków goleni wołowej - z miękkimi wstawkami żelowanych ścięgien i błon. Tu raczej typowo mięsny kawałek - pewnie ligawa, no i nereczek jak na lekarstwo. Dobrze, że sos dobry, wyjadłem go francuskim ciastem z pie.
Sałatka w stylu podle angielskim - ot surowe warzywa polane musztardowym sosem. W sumie nie wiem czego oczekiwałem, ale czegoś więcej za ponad 5 funtów.
Byłem tak smutny, że wziąłem creme caramel i choć tutaj nie rozczarowałem się. Trzeba było tylko pozbyć się dodanej sztucznej bitej śmietany i sam creme był idealny, z dobrą ilością sosu. Cukier na poprawę nastroju.
Na koniec przyszedł rachunek i tu widać rip off England. Woda 6 funtów. Dopisują 12.5% za obsługę no i nazbierało się 70 funtów. Za posiłek, który powinien kosztować 70zł, no dobra 100. Dobrze, że diety dostanę za dwa dni - właśnie wystarczą na tę jedną kolację. Lenistwo i łamanie zasad zostało ukarane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz