Wyjazd do Dubaju i Johannesburga - maj 2013
Agata Christie w "24 kosach" (24 Blackbirds) włożyła w usta kelnerki mądre stwierdzenie "Men are creature of habits. If you see older gentlemen he doesn't like surprises with food and chooses option he knows" (albo coś w tym stylu, bo cytuję z pamięci ;)). Teraz i ja czuję się w tej kategorii, a przynajmniej odpowiada jej moje zachowanie w ostatniej podróży.
Ale jest w tym ziarno (nawet dość duże) prawdy, po co ryzykować, gdy można zjeść to co się naprawdę lubi.
Więc poszedłem utartym szlakiem. Może zacznę od sentencji:
pod którą mogę podpisać się oburącz. I podpisałem się oddając się dwukrotnie znakomitym południowoafrykańskim stekom.
Najpierw w Local Grill w Parktown North (http://www.localgrill.co.za/) a następnie w Butcher Shop (http://www.thebutchershop.co.za/). Żeby było śmieszniej to nawet mięso wybrałem podobne - sirloin on the bone - bo z kością smakuje lepiej, ale ich smak był zdecydowanie różny. W Local Grill jest to bardzo zwarty kawałek mięsa z cienką warstewką tłuszczu (już się bałem, że go obkroili) a w Butcher to rozległy stek z długim żebrem, mocno poprzerastany przygrilowanym tłuszczem. Muszę przyznać, że smakuje mi bardziej. Choć Local Grill ma lepszą atmosferę, super wybór przystawek (ach ten zestaw kiełbasek - do dzielenia na co najmniej 4 osoby), ciekawszy wybór win, nawet jeśli Laborie Pinotage nie byłem zachwycony, bo za lekkie do steka to Warwick Three Cape Ladies był oczywiście bezbłędny. Ale i w Butchers ich jeden z domowych blendów z Guardian Peak to było dobre wino w cenie 49R za kieliszek. Co kto lubi...
A i w tym samym temacie będąc w Dubaju ponownie odwiedziłem Kisaku i tym razem raczej zawód. Sushi jest świetne, ale dorsza w miso podali jakieś marne kawałki, a już ich zielona sałata to żenada utopiona w majonezie i podsiąknięta wodą - fuj.
Tak więc z tej podróży dużo nowości nie dostarczę. Ale czekajcie na korespondencję ze Sztokholmu.
Agata Christie w "24 kosach" (24 Blackbirds) włożyła w usta kelnerki mądre stwierdzenie "Men are creature of habits. If you see older gentlemen he doesn't like surprises with food and chooses option he knows" (albo coś w tym stylu, bo cytuję z pamięci ;)). Teraz i ja czuję się w tej kategorii, a przynajmniej odpowiada jej moje zachowanie w ostatniej podróży.
Ale jest w tym ziarno (nawet dość duże) prawdy, po co ryzykować, gdy można zjeść to co się naprawdę lubi.
Więc poszedłem utartym szlakiem. Może zacznę od sentencji:
pod którą mogę podpisać się oburącz. I podpisałem się oddając się dwukrotnie znakomitym południowoafrykańskim stekom.
Najpierw w Local Grill w Parktown North (http://www.localgrill.co.za/) a następnie w Butcher Shop (http://www.thebutchershop.co.za/). Żeby było śmieszniej to nawet mięso wybrałem podobne - sirloin on the bone - bo z kością smakuje lepiej, ale ich smak był zdecydowanie różny. W Local Grill jest to bardzo zwarty kawałek mięsa z cienką warstewką tłuszczu (już się bałem, że go obkroili) a w Butcher to rozległy stek z długim żebrem, mocno poprzerastany przygrilowanym tłuszczem. Muszę przyznać, że smakuje mi bardziej. Choć Local Grill ma lepszą atmosferę, super wybór przystawek (ach ten zestaw kiełbasek - do dzielenia na co najmniej 4 osoby), ciekawszy wybór win, nawet jeśli Laborie Pinotage nie byłem zachwycony, bo za lekkie do steka to Warwick Three Cape Ladies był oczywiście bezbłędny. Ale i w Butchers ich jeden z domowych blendów z Guardian Peak to było dobre wino w cenie 49R za kieliszek. Co kto lubi...
A i w tym samym temacie będąc w Dubaju ponownie odwiedziłem Kisaku i tym razem raczej zawód. Sushi jest świetne, ale dorsza w miso podali jakieś marne kawałki, a już ich zielona sałata to żenada utopiona w majonezie i podsiąknięta wodą - fuj.
Tak więc z tej podróży dużo nowości nie dostarczę. Ale czekajcie na korespondencję ze Sztokholmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz