Moskwa - 10 czerwca 2013
W Moskwie mieszkam w miejscu efektownym
czyli byłym hotelu Leningradskim - obecnie Hilton. Wbrew obiegowym opiniom cena nie odbiega od tej w Londynie, Sztokholmie czy Paryżu. Oczywiście nie na turystyczną kieszeń, ale jest wiele duuużo tańszych alternatyw.
Tak swoją drogą to przerobiony na Radisson Hotel Ukraina, też jedna z "siedmiu sióstr" na brzegu rzeki Moskwy wydaje się bardziej efektowny.
Hilton jest mniej ozdobny - bardziej Art Deco niż stalinowski barok, choć w środku akcenty mocno dekoracyjne.
Ale wracając do naszego pytania - ile kosztuje kolacja w Moskwie? Pewnie tyle ile się chce za nią zapłacić. Za uzbecką zupę z baraniną w budzie na Kryłatskom zapłacisz 80rub (8zł) za kolację w dobrej restauracji - no chyba tu nie ma ograniczeń...
Ale czy można smacznie i niedrogo zjeść na Arbacie? Pomyślmy - główny deptak Moskwy, pomnik Okudżawy, a obok:
No tak, ryczy krowa. Czyli sieć Mu Mu - najlepsze tradycyjne jedzenie w najlepszej cenie. Do tej pory nie rozumiem czemu u nas nie ma sieci z domowym jedzeniem? Bo właśnie to serwuje Mu Mu - tradycyjne rosyjskie dowmowe jedzenie. W cenie? - jak w Warszawie - zaraz zobaczymy moją kolację za 25zł (250rub).
Siedzę sobie na zewnątrz i zajadam patrząc na Okudżawę i tupiących ludzi. Słońce świeci - dopiero 21:00 ;)
No więc wchodząc do Mu Mu bierzemy tacę i najpierw podchodzimy do stanowiska z sałatkami - w tylu domowych sałatek naszych mam. Ja wziąłem winegret - sałatka z buraka, groszku, marchewki, ziemniaka i kwaszonego ogórka, całość lekko zakwaszona. Po prostu super i sycący dodatek.
Stoisko z zupami pominąłem - ale normalnie są tu cztery do wyboru w tym zupa dnia np. w poniedziałki kartoflanka. Stoisko z grillem i sushi też ;)
W daniach gorących biorę kotlet Pożarskiego - ten obtoczony w chrupkich grzankach i usmażony w głębokim tłuszczu mielony z kurczaka nie jest cudem zdrowej kuchni - ale jaki smaczny! Kruchutka panierka, a w środku soczysty kurczak, kawałki mięsa - nie jakaś guma fastfoodowa. Do tego pycha kabaczek smażony z czosnkiem i odrobina warzyw. Oczywiście wybór głównych jest dość bogaty - bywa ozorek, bitki, jest zawsze ryba i coś z kurczaka, często dobre dania z grzybami. Miewają też (akurat nie dzisiaj ) smażone pielmeni - super z mięsem.
Popijam morsem żurawinowym - co ciut za słodkim. Mają też kwas, ale średni, no i jak kto chce wybór piwa, wina, alkoholi, w niezłych cenach.
Wszystko świeże, duży ruch i schodzi szybko, dorabiają na bieżąco. Stołuje tu się dużo samotnych osób, ale widziałem i panie biorące na wynos do domu kolację dla rodziny. A na Arbacie i spore grupy młodych (w sumie można zjeść za cenę moskiewskiej kawy).
Chwalę Mu Mu - ostoję normalności i dobrego jedzenia. Kiedy u nas zawita taka niedroga i prosta sieć?
W Moskwie mieszkam w miejscu efektownym
czyli byłym hotelu Leningradskim - obecnie Hilton. Wbrew obiegowym opiniom cena nie odbiega od tej w Londynie, Sztokholmie czy Paryżu. Oczywiście nie na turystyczną kieszeń, ale jest wiele duuużo tańszych alternatyw.
Tak swoją drogą to przerobiony na Radisson Hotel Ukraina, też jedna z "siedmiu sióstr" na brzegu rzeki Moskwy wydaje się bardziej efektowny.
Hilton jest mniej ozdobny - bardziej Art Deco niż stalinowski barok, choć w środku akcenty mocno dekoracyjne.
Ale wracając do naszego pytania - ile kosztuje kolacja w Moskwie? Pewnie tyle ile się chce za nią zapłacić. Za uzbecką zupę z baraniną w budzie na Kryłatskom zapłacisz 80rub (8zł) za kolację w dobrej restauracji - no chyba tu nie ma ograniczeń...
Ale czy można smacznie i niedrogo zjeść na Arbacie? Pomyślmy - główny deptak Moskwy, pomnik Okudżawy, a obok:
No tak, ryczy krowa. Czyli sieć Mu Mu - najlepsze tradycyjne jedzenie w najlepszej cenie. Do tej pory nie rozumiem czemu u nas nie ma sieci z domowym jedzeniem? Bo właśnie to serwuje Mu Mu - tradycyjne rosyjskie dowmowe jedzenie. W cenie? - jak w Warszawie - zaraz zobaczymy moją kolację za 25zł (250rub).
Siedzę sobie na zewnątrz i zajadam patrząc na Okudżawę i tupiących ludzi. Słońce świeci - dopiero 21:00 ;)
No więc wchodząc do Mu Mu bierzemy tacę i najpierw podchodzimy do stanowiska z sałatkami - w tylu domowych sałatek naszych mam. Ja wziąłem winegret - sałatka z buraka, groszku, marchewki, ziemniaka i kwaszonego ogórka, całość lekko zakwaszona. Po prostu super i sycący dodatek.
Stoisko z zupami pominąłem - ale normalnie są tu cztery do wyboru w tym zupa dnia np. w poniedziałki kartoflanka. Stoisko z grillem i sushi też ;)
W daniach gorących biorę kotlet Pożarskiego - ten obtoczony w chrupkich grzankach i usmażony w głębokim tłuszczu mielony z kurczaka nie jest cudem zdrowej kuchni - ale jaki smaczny! Kruchutka panierka, a w środku soczysty kurczak, kawałki mięsa - nie jakaś guma fastfoodowa. Do tego pycha kabaczek smażony z czosnkiem i odrobina warzyw. Oczywiście wybór głównych jest dość bogaty - bywa ozorek, bitki, jest zawsze ryba i coś z kurczaka, często dobre dania z grzybami. Miewają też (akurat nie dzisiaj ) smażone pielmeni - super z mięsem.
Popijam morsem żurawinowym - co ciut za słodkim. Mają też kwas, ale średni, no i jak kto chce wybór piwa, wina, alkoholi, w niezłych cenach.
Wszystko świeże, duży ruch i schodzi szybko, dorabiają na bieżąco. Stołuje tu się dużo samotnych osób, ale widziałem i panie biorące na wynos do domu kolację dla rodziny. A na Arbacie i spore grupy młodych (w sumie można zjeść za cenę moskiewskiej kawy).
Chwalę Mu Mu - ostoję normalności i dobrego jedzenia. Kiedy u nas zawita taka niedroga i prosta sieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz