W kulinarnej stolicy Polski cz. 2 - Rynek Kleparz, grudzień 2014
Gdzie? Kraków, Rynek Kleparz
Co? Jest takie stanowisko z 'włoszczyzną'
I jak? Ja lubię
Co szczególnie? Świeże sery, to na straganach - a porchetta i salceson u Włochów
Za ile? Nawet nie wiem jak zebrała się stówka
Zawsze w sobotę w Krakowie nie mogę ominąć Kleparza. Może to nie jest prawdziwy bazar, taki gdzie chłopi przyjadą wozami, może ceny bywają niemałe (np. widziałem zwykłe jabłka po 4zł) ale takie cuda tam mają.
Poza tym lubię samą atmosferę bazaru. Chyba jedyny bazar jaki znam, co choć trochę przypomina ukochane przeze mnie bazary we Włoszech, Hiszpanii i Turcji.
Mnie najbardziej wzrusza sekcja mleczarska - sery, bundz, oscypki, mleko. Ileż tego, jakież różnorodne i apetyczne. Bundzowi nie potrafię się oprzeć. Tym razem, ze względu na bliskość Świąt, rozmaitość sera przytłoczyły wędliny, ale też nie żałuję.
Oprócz bowiem bundzu, do domku pojechały ze mną kabanosy końskie, które po podeschnięciu, są po prostu przepyszne.
W stoisku węgierskim tym razem nic nie kupiłem (poluję na genialne kaszankę i wątrobiankę), ale za to odkryłem stoisko włoskie. Właściwie są dwa, ale tylko w jednym wchodzi się do małego baraczku i tu zaczyna się. Nie wspomnę o znakomitej szynce suszonej, czy wyborze serów włoskich (kupiłem taki z Kalabrii i dzięki niemu moja pani przeprosiła się z serami o wyraźnym smaku). Oczywiście wszystkiego powolutku próbuję, rozmawiam ze sprzedawcą - jeden Włoch a drugi nie mniejszych rozmiarów Polak, obaj dobrzy do konwersacji.
Wstawili sobie maszynę do kawy, bo sami stwierdzili - bez kawy nie mogli. Dobra, choć z kapsułek, ale warunków na mielenie nie ma.
No i jak próbuję to kupuję na kolejny dzień kilka plasterków salcesonu z nutą pomarańczy, cóż za śniadanie było następnego dnia, ze świeżą bułką z czarnuszką. A jaki smak prawdziwej głowizny, nie jakiejś tam golonki!
Zaś na koniec kupiłem trzy grubachne plastry porchetty - to pieczone w całości prosię (kształt rolady dla co wrażliwszych). Skórka chrupka, mięsko jasne zwinięte z ciemnym, delikatne, przyprawione w stylu polskim - majeranek, tymianek itd. Świnka była genialna i na zimno i na ciepło. I chyba ona nabiła rachunek, bo ważyła ponad 60 dag. Do tego 200g szynki suszonej, spory kawałek sera itd - zebrało się.
Już nie mogę się doczekać kolejnej podróży do Krakowa.
Gdzie? Kraków, Rynek Kleparz
Co? Jest takie stanowisko z 'włoszczyzną'
I jak? Ja lubię
Co szczególnie? Świeże sery, to na straganach - a porchetta i salceson u Włochów
Za ile? Nawet nie wiem jak zebrała się stówka
Zawsze w sobotę w Krakowie nie mogę ominąć Kleparza. Może to nie jest prawdziwy bazar, taki gdzie chłopi przyjadą wozami, może ceny bywają niemałe (np. widziałem zwykłe jabłka po 4zł) ale takie cuda tam mają.
Poza tym lubię samą atmosferę bazaru. Chyba jedyny bazar jaki znam, co choć trochę przypomina ukochane przeze mnie bazary we Włoszech, Hiszpanii i Turcji.
Mnie najbardziej wzrusza sekcja mleczarska - sery, bundz, oscypki, mleko. Ileż tego, jakież różnorodne i apetyczne. Bundzowi nie potrafię się oprzeć. Tym razem, ze względu na bliskość Świąt, rozmaitość sera przytłoczyły wędliny, ale też nie żałuję.
Oprócz bowiem bundzu, do domku pojechały ze mną kabanosy końskie, które po podeschnięciu, są po prostu przepyszne.
W stoisku węgierskim tym razem nic nie kupiłem (poluję na genialne kaszankę i wątrobiankę), ale za to odkryłem stoisko włoskie. Właściwie są dwa, ale tylko w jednym wchodzi się do małego baraczku i tu zaczyna się. Nie wspomnę o znakomitej szynce suszonej, czy wyborze serów włoskich (kupiłem taki z Kalabrii i dzięki niemu moja pani przeprosiła się z serami o wyraźnym smaku). Oczywiście wszystkiego powolutku próbuję, rozmawiam ze sprzedawcą - jeden Włoch a drugi nie mniejszych rozmiarów Polak, obaj dobrzy do konwersacji.
Wstawili sobie maszynę do kawy, bo sami stwierdzili - bez kawy nie mogli. Dobra, choć z kapsułek, ale warunków na mielenie nie ma.
No i jak próbuję to kupuję na kolejny dzień kilka plasterków salcesonu z nutą pomarańczy, cóż za śniadanie było następnego dnia, ze świeżą bułką z czarnuszką. A jaki smak prawdziwej głowizny, nie jakiejś tam golonki!
Zaś na koniec kupiłem trzy grubachne plastry porchetty - to pieczone w całości prosię (kształt rolady dla co wrażliwszych). Skórka chrupka, mięsko jasne zwinięte z ciemnym, delikatne, przyprawione w stylu polskim - majeranek, tymianek itd. Świnka była genialna i na zimno i na ciepło. I chyba ona nabiła rachunek, bo ważyła ponad 60 dag. Do tego 200g szynki suszonej, spory kawałek sera itd - zebrało się.
Już nie mogę się doczekać kolejnej podróży do Krakowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz