środa, 24 lutego 2016

Singapur - cz. 2 Kulinarna Stolica

Geylang - kulinarna stolica chińskiego Singapuru

Singapur ma wiele różnych centrów kulinarnych i o kilku jeszcze napiszę, ale tu będzie o mojej fascynacji Geylang. Do Geylang jako turysta raczej nie trafisz, no chyba, że szukasz specyficznych rozrywek - i my znaleźliśmy się tutaj tylko dlatego, że w okolicy był tani, dość dobrze oceniany na booking.com hotel http://www.booking.com/hotel/sg/bright-star gdzie się zatrzymaliśmy.

Bright Star Hotel
Leży przy cichej bocznej uliczce. Jak na Azję czysty, czajniki w pokojach więc można zrobić sobie herbatę, dość obszerne pokoje, łazienka z dużym prysznicem.  Czego więcej wymagać, za S$70? Mieliśmy fajny widok z okna na 5 piętrze (winda jest):


Co to jest Geylang? - to stara chińska dzielnica (dużo zabudowy z lat 20 i 30)




obecnie ponoć bardziej znana jako dzielnica czerwonych latarni. Nie wiem nie korzystałem ;)

Ale Geylang poza rozrywką urzeka bogactwem kulinarnym. To właśnie tutaj można spróbować najlepszego, co ma do zaoferowania prosta kuchnia chińska. No bo w Geylang nie znajdziemy luksosowych restauracji, lśniących chromem i z publiką z pierwszych stron lokalnych tabloidów. Ale znajdziemy proste jedzenie świetnie wykonane - konkurencja ogromna.

Śniadanie - 126 Eating House

Gdzie? Sims Avenue 126, miejsce po prostu widać
Co? Świetne curry puffs, doskonały porridge (czyli tutejsza nazwa na congee - ryżankę)
Za ile? Za S$20 na dwójkę - dim sumy, ryżanka, herbata
Jak? W sumie dość nierówne - 7/10 za to czynne całą dobę!

W 126 tkwi sekret mojej schudnięcia w Singapurze :) zamiast buły czy innego pieczywa śniadania jadłem chińskie - czyli dim sum, ryżanka, zupa z makaronem, nie tylko tutaj, gdzie się dało.

Oczywiście dla mnie głównym magnesem były dim sumy - ich pierożki z krewetkami (szczególnie te o S$1 droższe z krewetką królewską) mają świetne nadzienie, ale ciasto niestety przegotowane i się rozpada.
Jedliśmy też bardziej oryginalne wynalazki - jak widoczne to sajgonki z płatków tofu (konsystencja dziwna, ale w smaku super), słynne smażone carrot cake - masa z mąki tapiokowo-ryżowej z kawałkami marchewki - raczej zapychacz bez smaku.
A ja oczywiście porridge - doskonały smak wywaru, gęsty, gorący, świetny był z wieprzowiną i ogórkiem morskim.

Byliśmy tylko dwa razy bo w czasie świąt Nowego Roku było zamknięte.

Do dzisiaj wspomninam z czułościa naszą pierwszą kolację w Singu - żaby (przysmak Geylang) w bardzo lokalnym stylu.

Kum, kum





Gdzie? Eminent Frog, róg 323 Geylang Rd i Lor 19
Co? Żaba z białym pieprzem i czosnkiem
Za ile? Koło S$40, wliczając krewetki, żaba S$18 w dealu 3 za 2
Jak? 9/10 za sos do żaby

Żaba nie smakuje jak kurczak, jest o wiele delikatniejsza. W Emitent Frog jedliśmy ją w znakomitym sosie - pieprznym, słodko-winnym, imbirowo-czosnkowym. Sos wygrzebaliśmy do ostatniej kropli, a i sama żaba była super. Patrzcie tylko jak podana:
Wzięliśmy mało tradycyjnie bo z białym ryżem (nie z ryżanką jak wypada tradycyjnie), ale jakieś ustępstwa na rzecz partnera są konieczne. Było naprawdę znakomite.

Oprócz tego porcja krewetek w sosie "salted egg" - sos orzeszkowy, ten był chyba najlepszy, szkoda tylko, że krewetki dostaliśmy nieobrane (ciężko było ten sos wylizywać) i niestety nieco przegotowane. Ale jako, że były to nasze pierwsze krewetki w Singu to i tak byliśmy zachwyceni. Mała grzecznie spała

W związku ze świętami wszystko było pozamykane i a to co było otwarte to było droższe, więc naszą główną stołówką zostało Penang Seafood, ale ona zasłużyła na osobny post.

Więc na zakończenie o Geylang dodam:

Spotkanie z legendą

Gdzie? Sin Huat Eating House, 659 Geylang Rd
Co? Kaczka
Za ile? S$8 od osoby
Jak? 8/10





Jest to bardzo dziwne miejsce, tłum ludzi, pracownicy ledwo się wyrabiają, do wyboru albo część z seafoodem albo część tylko z kaczką. Ponieważ był to czas wczesnego lunchu zdecydowaliśmy się tylko na kaczkę.

Świetną. Z soja, tofu, kiełkami, i kaczą wątróbką (odrobiną), w genialnym sosie. Do tego smażony ryż. No ja o nic więcej nie proszę :)


A tyle miejsc było zamkniętych: "No Singboard Restaurant" serwująca kraba w białym pieprzu, restauracje z żółwiami, wiele miejsc z seafoodem, potrawami z indonezji, ach długo by wyliczać.

Zaś na słynnego śmierdzącego duriana wybraliśmy się w końcu nie do Wonederful Durian naprzeciwko:
tylko do innego warzywniaka. Zjeść się dało - jak dla mnie durian to w smaku połączenie waniliowego budyniu ze śledziem z cebulką. Już więcej go jeść nie muszę...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz