środa, 17 lutego 2016

Serial podróżny - Brunei cz.1

Pozwalam sobie, korzystając z chwili czasu, umieścić recenzje nie czysto kulinarne, ale  podróżniczo-kulinarne
Z miejsc gdzie nie koniecznie od razu wiadomo co zobaczyć i co zjeść. Które nawet będąc popularne potrafią nas zaskoczyć.
Więc będzie: Sułtanat Brunei (a właściwie tylko Bandar Seri Begawan), Singapur - nieco w bok od najpopularniejszych szlaków, i trio rosyjskie: inna Moskwa, Jarosław i Kostroma. Do dzieła i do czytania :)

Brunei - nie taki diabeł straszny
Brunei ma opinię zdecydowanie gorszą od rzeczywistości i od razu warto rozproszyć mity.
Co słyszymy: kraj żyjący z ropy naftowej i przemysłu naftowego, muzułmański, wprowadzają szariat, drogo.
Co sobie wyobrażamy: piach i postindustrialne konstrukcje, w tym szklane wieżowce a'la Dubaj, kobiety zakutane w czerń i pozbawione praw, i straż religijną patrolującą ulicę by wykryć nielegalne imprezy.
Jak jest naprawdę:
1. Zieleń - Brunei to w 70% rezerwaty dżungli, jedno z bardziej zielonych i czystych miejsc, tylko spójrzcie jak wygląda z powietrza ich największe miasto.
Zieleń w Brunei jest cudowna, świeża i powszechna. To naprawdę ogromny plus.

2. Przepych - no nie da się ukryć, że pałace sułtańskie i meczety robią wrażenie - i wyglądają na wyrzucanie pieniędzy w błoto. Ot taka budowla, na miarę Lichenia:
Ale bądźmy szczerzy jak ropa była po $120 ludziom potrafi obić.  Niektórym potrafi i bez tego, Świątyni Opatrzności ten meczet rozmiarem nie dorównuje.
A z drugiej strony - drogi jak u nas za unijne pieniądze tylko bez korków, samochody raczej małe, zadbane i bez zbędnego luksusu, rząd buduje domy dla miejscowych i dba o szkolnictwo (tak, z nauką religii - jak w skądinąd znanym nam kraju).
Dla przykładu - wioska na wodzie w wydaniu rządowym - miejscowi nie chcieli przenosić się na ląd:
Szklanych wieżowców nie ma. Budynki estetyczne i w lokalnym stylu. Dominują domki jednopiętrowe.

3. Zasady religijne - nie żyłem tam, więc nie wiem jak jest na codzień. Kobiety -większa część chodzi z zakrytymi włosami (kolorowe chusty, każda inna), ale żadnych czarnych strojów do ziemi. Podobno jeśli pracuje się w urzędzie nakrycie włosów jest obowiązkowe.
A Chinki, europejki i te niewierzące chodzą bez chust, szorty ledwie zakrywające zgrabną pupę też były. Mi się podoba :)
Alkoholu nie sprzedają, a dla siebie mogą przywieźć tylko nie muzułmanie, do 2l i jeśli są za granicą powyżej 14 dni. Na krótką metę doskonale obywałem się bez - tak na prawdę jest gorąco i nie chce się pić. Tym niemniej ograniczania wolności nie lubię.
Za przemyt narkotyków kara śmierci - drastycznie, ale czemu nie, w Singapurze też tak jest. Oprócz więzienia chłosta rózgą, w Azji nie takie dziwne - wielu i u nas by się pod tym podpisało.
Nie czuje się bardzo ograniczeń - na pewno mniej niż w Dubaju.

4. Drogo? - no tak jak u nas nad Bałtykiem, ale nie jak w Zakopcu. A taniej niż w Singapurze. Czyli nocleg w niezłym hotelu B$100 - na nasze 280zł. Obiad w lokalnym miejscu B$10 na osobę, w szybkiej jadłodajni B$5 (za 15 zeta). Wiem, że w porównaniu z Malezją to drogo, ale da radę.
Za nocleg i 3 super posiłki w bazie nurkowej B$100 na dwójkę.
A w sklepach tanio, szczególnie markowe ciuchy - mnóstwo odrzutów eksportowych, dosłownie za nic (moje Levisy 505 za 40zł - bo dziurka od guzika nie przecięta i kieszenie z tyłu nieco za nisko)

Ogólnie bardzo fajne miejsce - tylko kolejne pytanie - co tam robić. I na to postaram się odpowiedzieć w kolejnych postach.

A na początek - wizyta w lokalnej jadłodajni:

Thien Thien Restaurant - Chicken Rice w wydaniu przepysznym
Gdzie? Zaraz obok hotelu Badi'ah na Jalan Tutong Thien Thien na TripAdvisor
Co? Oczywiście chicken rice z duszonym kurczakiem
Za ile? Za B$3 (8 zeta), jedna porcja to małowato
Jak? Dla mnie 8/10 Adze niezbyt smakowało

Jedzenie w wydaniu naprostszym (wnętrze też typowo proste) - ryż gotowany z wywarem i kokosem, do tego super soczysty i delikatny kurczak
Danie - poezja delikatnego smaku. Rozpływający się w ustach kurczak, pachnący ryż, po prostu pyszne.

Dodatkowo wziąłem laksę - czyli zupę na owocach morza, fish cake, ostra z mleczkiem kokosowym. W porządku, ale wywar mało intensywny. 


Jadłem też tam flaki wołowe - nie zrobiły wrażenia - taki rosół z flakami i pysznymi kawałkami poprzerastanej wołowiny (jak z policzka). To mięso było bardzo dobre  i nie wygotowane.

Ogólne - kurczak godny polecenia. Dobry początek pobytu w Brunei



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz