sobota, 21 czerwca 2014

Szczere złoto

Lago d'Orta - czerwiec 2014

Ostatnio ponarzekałem na Włochy, więc teraz trzeba im oddać to co należne.

Byłem we Włoszech w miejscu, które można nazwać magicznym - Lago d'Orta - niewielkie jezioro górskie z maleńkim miasteczkiem (owszem turystycznym, ale bez ruchu kołowego) Orta San Giulio, ścieżką wokół półwyspu i pomostami do kąpieli w krystalicznej wodzie.


Byliśmy tam dwa razy i mógłbym częściej.

I zjeść w niewielkiej miejscowości można przyzwoicie

Gdzie? Orta San Giulio
Co? Ristorante Olina
I jak? Mieszane uczucia
Co szczególnie? Ragout z osła, creme caramel
Za ile? Wyszło 47Eur na dwójkę

W Ristorante Olina zjedliśmy zwabieni rzeczonym ragout z osła, późną porą (zbliżała się 14) i reklamowaną niską ceną zestaw lunchowy za 12Eur. Miłe, nowocześnie urządzone miejsce otwarte na maleńką uliczkę Olina.

Może zacznę od tego ostatniego punktu - bo zapłaciliśmy zaskakująco dużo - ale po kolei - dwa makarony - 22Eur, coperto - 5Eur, woda -3, kieliszek wina 3, dwa desery 10 i dwie kawy 4. Oprócz tego dostaliśmy po soku z Campari jako drink i przystawce. Dużo jak na lunch w zwykłym miejscu. I to jak dla mnie główny minus Ristorante Olina.

A jedzenie? Przystawka
No śliczne i fajne - serduszko z ryby (fish cake) z klasycznym piemonckim sosem bagno cauda - z kaparów, anchovies i oliwy. Dobrze, że mogłem spróbować takiej klasyki.
Ragout, na pierwszy rzut oka nie imponowało, ciekawy sposób podania:
bo burakowe (tylko kolor), niezwykle delikatne tagliatelle, były na wierzchu a ragout pod spodem. Pierwszy smak przypominający gulasz z przedszkola, ale w miarę jedzenia coraz smaczniejsze. Przyznaję, że nie wiem czy było naprawdę z osła czy też ten osioł robił muuu. Za to na deser mój ukochany creme caramel - nie jestem w stanie się temu oprzeć:
Wyjeżdżaliśmy z Lago d'Orta z solidną obietnicą powrócenia tam ponownie - i udało się. W zeszły czwartek spędziliśmy kolejny cudowny dzień w Orta, opalając się, kąpiąc (rozkoszna ochłoda) włócząc po turystycznych uliczkach i odkrywając miejsce absolutnie cudowne.



Gdzie? Orta San Giulio
Co? Bistro Locanda di Orta
I jak? Co za cudowne miejsce
Co szczególnie? Noo - widok, choć mój makaron świetny
Za ile? Drogo, za lunch 60 Eur


Jeśli myślę o najbardziej romantycznych knajpkach w których byłem to Locanda zdecydowanie mieści się w pierwszej lidze. Nie powinno przyznawać się widelców za wygląd, ale sama przyjemność zjedzenia tam jest niezwykła.
 Nad krytymi szarym łupkiem i rudą dachówką dachami starych domów rozciąga się widok na to przecudne jezioro, samotnie po drugiej stronie i włoskie miasteczka na brzegu.

Jedzenie zresztą bardzo dobre i podane niezwykle elegancko. Nawet taka sałatka mojej pani:
To jest porcja nie tylko obfita, ale chrupka i świeża, dają świetny ocet balsamiczny i oliwę wysokiej klasy.
A moje kluski, lekko na ostro, z kalmarami (no typowe piemonckie danie ;)) były po  prostu pyszne - delikatność i lekkość kalmarów, skontrastowana z ciężką kluską i ożywiona ostrawym sosem o słodyczy włoskich świeżych pomidorów. Do tego naprawdę świetne Pinot Grigio - kwiatowe, wyraźne.
Nie chciało nam się stamtąd wychodzić. Choć potem urocze dwie godziny lenistwa na pomoście były też cudowne.

Prawdziwe złoto Italii.

A - Locanda di Orta ma i maleńką luksusową restaurację czynną na kolację, ale bistro na 4 piętrze z widokiem jest nie do przebicia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz