Bistro i smacznie po kaukasku - Warszawa, kwiecień 2014
Aga planowała zrobić urodziny w rodzinnym gronie, woleliśmy w knajpie bo
akurat byłem w rozjazdach. Poza tym można znależć restaurację dostępną
dla niepełnosprawnych, a to znacznie ułatwia.
Gdzie? Mokotowska 22, Warszawa
Co? Mimino
I jak? Bardzo smacznie
Co szczególnie? Iqibir, placek adżarski
Za ile? Koło setki na głowę za ucztę z alkoholem
Padło na kuchnię kaukaską, bo była szansa, że dla każdego coś dobrego i nie pomyliliśmy się.
W Mimino mają tylko jeden stolik dostępny dla niepełnosprawnych, ale zmieściliśmy się w szóstkę (toaleta niestety na dole więc niedostępna). Wnętrze jasne, na ścianach grafiko-fotosy z filmu z lat 70-tych, wabi grill i pachnie szaszłykami.
Zamawiamy przystawki - bakłażan z orzechami - bardzo dobra klasyka, pieczarki faszerowane - też orzechami i muszę przyznać, że na ciepło orzechy świetnie podkręcają ziemistość pieczarek i znakomite zimne przystawki kaukaskie - szynka wołowa, ser i zioła z lawaszem. O to ostatnie danie toczył się mały bój - kto pierwszy ten lepszy. Zawijas z mięsem i ziołami po prostu świetny, górska mięta wyciągała słono-suchy smak mięsa i ostrość sera.
Wzięliśmy też rewelacyjny placek adżarski z serem i jajkiem. Niby ma być na główne, ale jako dzielona przystawka bezbłędny. Słony ser tworzy wytrawną masę łagodzoną jajkiem i do tego odrywasz kawałek placka i taki cudownie unużany i pachnący zjadasz. Super.
Na główne większość zamówiła szaszłyki baranie,
podane bardzo prosto na lawaszu z granatem i pietruszką (tu też przydałaby się mięta). Papryczki do przegryzania - dają, ostro-kwaszony kontrast.
Baranina jest idealna - miękka, różowa w środku (o taką prosiliśmy) i soczysta. Prawdziwe mięso, przysmażone na żarze. Myślałem, że nie da się tego przebić ale jedna osoba wzięła iqibir - czyli szaszłyk z lekkim tłuszczem - i to był prawdziwy rarytas. Nic dziwnego - te odrobiny tłuszczu zgrillowane, jakiż to daje aromat całej potrawie.
Moja pani zdecydowała się na pierożki chinkali - soczyste, dobrze przyprawione mięso. Takie jak trzeba (no może ja wolę gdy mają więcej kolendry).
Piliśmy bardzo dobre saperavi (koło 100zł), ciężkie - w sam raz do mięsa.
Wzięliśmy też na spróbowanie wino domowe - no nie jest to najlepsze wino, już wolałem gruzińskie piwo (mają kilka odmian, mniej i bardziej chmielowe), no i koniecznie borżomi - to oprócz zwykłej wody na dzbanki. Ja lubię mieszać ten słony i mineralny smak ze zwykłą wodą.
Desery są raczej pomijalne - miodownik jest OK, czekoladowe ciasto pomijalne. Jedyny zawód przeżyliśmy przy kawie - gdzie mieliśmy nadzieję dostać małą filiżaneczkę gęstego naparu kawy po ormiańsku (czyli po turecku, parzonej w tygielku) a dostaliśmy po pełnym kubku lurowatej cieczy. Dużo za dużo wody. Więc radzę na deser udać się raczej na lody lub do Słodkiego na ciastka. Ale pozostałe dania na piątkę z plusem.