sobota, 21 września 2013

Zagadka libańskich restauracji

Kuchnia Libańska - Abd El Wahab -Souk Al Bahar/Burj Khalifa Lake - Dubai wrzesień 2013

Zawsze zastanawiało mnie czemu libańskie są raczej drogie i uważane za dobre.  Jadłem w kilkunastu w wielu krajach i nie robiło to na mnie wrażenia. A ceny były słone. Ale w końcu zagadka się rozwiązała i to w nietypowym miejscu.

Koło najwyższego budynku świata (póki co) - Burj Khalifa jest staw z fontannami. Oglądanie podświetlonego spektaklu tańczących fontann to obowiązkow punkt pobytu w Dubaju. Ja zaliczyłem go dopiero teraz i naprawdę jest to widok niezapomniany.

Pokazy są co pół godziny i po pierwszym, w którym za dużo czasu poświęciłem na robienie zdjęć obejrzałem jeszcze dwa, a właściwie trzy. Bo trzeci widziałem z tarasu Abd El Wahab - ale o tym po kolei.
Chyba to kiepskie wideo nieco lepiej oddaje ten widok http://youtu.be/6q9wFkm1kb0 Już nasyciwszy oczy zrobiłem się bardzo głodny. Knajpy w Dubai Mall nie są specjalnie ciekawe, szczególnie że miałem ochotę na mięso.

Więc przeszedłem na druga stronę do Souk Al Bahar. Tam nie brakuje różnych knajp - począwszy od Bice Mare, gdzie ceny za porcję zaczynają się od 300Dhm po proste włoskie Urbano. Ja zaś wybrałem Abd El Whab (http://www.soukalbahar.ae/en/Dine/DineDetails.aspx?DineID=898) - nie tylko dlatego, że właśnie zwolniło się jedno miejsce na tarasie i miałem nadzieję jeszcze raz zobaczyć fontanny (była 21:50 a pokazy są do 22). Jednak szybko zająłem się wyborem jedzenia.

Już wreszcie rozumiem na czym polega dobra kuchnia libańska. Świetnej jakości składniki przyrządzone w prosty sposób.  To trochę jak steak house - nie ma tanich dobrych steków.  Tak samo restauracja libańska - wysoka jakość musi kosztować. Tylko zwykle ta jakość jest nie najlepsza.

Tutaj zacząłem tradycyjne - od bakłażanów na dwa sposoby - w sałatce z pomidorem i na gorąco pod jogurtem.
Szczególnie ten pod jogurtem z orzeszkami pinii i chipsami z libańskiego chleba (mimo diety kilka z nich pożarłem) okazał się wstrząsająco dobry, genialny. Nie zostawiłem ani kawałeczka.

A potem pan przyniósł szaszłyka baraniego. Takiej cudownej jagnięciny to nie jadłem od czasów angielskich.  Kawałki idealnie przyprawione, tak że smak mięsa nie zabity, różowe w środku, miekkie, małe ślady przypieczonego tłuszczu.  Miałem ochotę wykrzyczeć radość jedzenia ;)

I wiem za co zapłaciłem 200Dhm (bez alkoholu).  Bo i fontanny jeszcze raz zobaczyłem.  Aha - jak się chce mieć miejsce na tarasie, polecam rezerwację - bo tu naprawdę jest pełno.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz