Domowe jedzenie U Mądzieli - lipiec 2013
Gwoździem programu zaś były placki z cukinii z sosem jogurtowym. To nie sos - to poezja czosnkowa, a placki chrupią mocno przyrumienione w środku wciąż będąc mięciutkie. Jak Aga nie lubi próbować, to nie odmówiła sobie zjedzenia jednego z mojego talerza.
Z dwiema herbatami i wodą to wyszło prawie 50 zł, ale tak naprawdę był to obiad na troje.
Jedynie miła obsługa jeszcze się przyucza i dania pojawiają się w kolejności przypadkowej (np. zupa i cepeliny Agi prawie jednocześnie, a na swoje kluski żelazne nieźle się wyczekałem), a o herbacie jakby zapomniano. Ale to chyba początki.
Moim zdaniem do Mądzieli warto zajrzeć nie tylko będąc tu, ale można wybrać się na specjalną wycieczkę połączoną z wyprawą do Muzeum, albo i nie :).
A tu się poleniłem i daję mój wpis z Gastronautów, ale za to zdjęcia
całkiem nowe. U Mądzieli to miejsce niespodziewane. Ta część
Piotrkowskiej, koło
Muzeum Tekstyliów, to kulinarnie pustynia (najbliższa prawdziwa kawa to
dopiero w okolicach setki), więc każdy lokal kusi.
A tu wystrój wnętrza przywodzący na myśl skrzyżowanie skandynawskiej prostoty z włoskim ciepłem. Niekojarzący się wcale z kuchnią domową.
Bo kuchnię domową u Mądzieli serwują i chętnych na nią nie brakuje. I to nie tylko z okolicznych biur. Nic dziwnego, bo jedzenie naprawdę bardzo dobre, zwyczajne, ale po prostu wysoka jakość za świetną cenę.
Nie pohamowaliśmy obżarstwa, więc wzięliśmy krem z cebuli - świetna przecierana cebulowa, wyraźna, z serem i prażoną cebulą, ach mała grzanka zmieniłaby ją we francuską ucztę.
Kluski żelazne - ta tradycyjna (chwała za podtrzymywanie kuchni regionalnej) kładziona wersja pyzy z boczkiem, białym serem (superpomysł - a bryndza byłaby na szóstkę) i bardzo dobrą kapustą zasmażaną. Z takąż świetną kapustą podają też ogromne cepeliny - no wolałbym, by farsz był z wilgotniejszego mięsa, ale sycące i po prostu smaczne.
A tu wystrój wnętrza przywodzący na myśl skrzyżowanie skandynawskiej prostoty z włoskim ciepłem. Niekojarzący się wcale z kuchnią domową.
Bo kuchnię domową u Mądzieli serwują i chętnych na nią nie brakuje. I to nie tylko z okolicznych biur. Nic dziwnego, bo jedzenie naprawdę bardzo dobre, zwyczajne, ale po prostu wysoka jakość za świetną cenę.
Nie pohamowaliśmy obżarstwa, więc wzięliśmy krem z cebuli - świetna przecierana cebulowa, wyraźna, z serem i prażoną cebulą, ach mała grzanka zmieniłaby ją we francuską ucztę.
Kluski żelazne - ta tradycyjna (chwała za podtrzymywanie kuchni regionalnej) kładziona wersja pyzy z boczkiem, białym serem (superpomysł - a bryndza byłaby na szóstkę) i bardzo dobrą kapustą zasmażaną. Z takąż świetną kapustą podają też ogromne cepeliny - no wolałbym, by farsz był z wilgotniejszego mięsa, ale sycące i po prostu smaczne.
Gwoździem programu zaś były placki z cukinii z sosem jogurtowym. To nie sos - to poezja czosnkowa, a placki chrupią mocno przyrumienione w środku wciąż będąc mięciutkie. Jak Aga nie lubi próbować, to nie odmówiła sobie zjedzenia jednego z mojego talerza.
Z dwiema herbatami i wodą to wyszło prawie 50 zł, ale tak naprawdę był to obiad na troje.
Jedynie miła obsługa jeszcze się przyucza i dania pojawiają się w kolejności przypadkowej (np. zupa i cepeliny Agi prawie jednocześnie, a na swoje kluski żelazne nieźle się wyczekałem), a o herbacie jakby zapomniano. Ale to chyba początki.
Moim zdaniem do Mądzieli warto zajrzeć nie tylko będąc tu, ale można wybrać się na specjalną wycieczkę połączoną z wyprawą do Muzeum, albo i nie :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz