Przy drodze z Krakowa, Gospoda Echa Leśne - 7 lipca 2013
Jadąc z Krakowa (a właściwie ze Słowacji) do Warszawy planowałem postój w Echach Leśnych, to już za Kielcami, prawie pod Suchedniowem, gwałtowny zjazd (oznaczony) z S7. Dlaczego? Bo mają tam dobre jedzenie - przecież to proste. I to takie którym łatwo nakarmić i wybrzydzającą 10 latkę no i mnie ;)
Poza moją zalewajką - nie tak pyszną jak mojego świętej pamięci Taty, ale prawie prawdziwie Świętokrzyską (trochę za dużo mięsiwa, za mało grzybów), było raczej jarsko.
Ja - pierogi z truskawkami (dobrze, że w vanish zmył plamy po soku):
Aga - miskę pierogów, gdzie mięsne zjedliśmy z Anią, bo Adze najbardziej leżały te ze szpinakiem (kapusta i ruskie też niezłe), a Ania wspaniałe naleśniki z jagodami:
Udało mi się pół od niej wyżebrać.
Gorąco polecam - jadłem już tam uprzednio i jedzenie (również mięso i ryby, choć nie było reklamowanego sandacza) super.
Jadąc z Krakowa (a właściwie ze Słowacji) do Warszawy planowałem postój w Echach Leśnych, to już za Kielcami, prawie pod Suchedniowem, gwałtowny zjazd (oznaczony) z S7. Dlaczego? Bo mają tam dobre jedzenie - przecież to proste. I to takie którym łatwo nakarmić i wybrzydzającą 10 latkę no i mnie ;)
Poza moją zalewajką - nie tak pyszną jak mojego świętej pamięci Taty, ale prawie prawdziwie Świętokrzyską (trochę za dużo mięsiwa, za mało grzybów), było raczej jarsko.
Ja - pierogi z truskawkami (dobrze, że w vanish zmył plamy po soku):
Aga - miskę pierogów, gdzie mięsne zjedliśmy z Anią, bo Adze najbardziej leżały te ze szpinakiem (kapusta i ruskie też niezłe), a Ania wspaniałe naleśniki z jagodami:
Udało mi się pół od niej wyżebrać.
Gorąco polecam - jadłem już tam uprzednio i jedzenie (również mięso i ryby, choć nie było reklamowanego sandacza) super.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz