sobota, 20 lipca 2013

Na Słowacji

Penzion Lesnica, Cingov - lipiec 2013

Ależ mi się zaległości porobiło - miałem problem techniczny ze ściągnięciem zdjęć bo zgubiłem kabelek, no i dopiero dzisiaj się udało.  Spieszę więc nadrabiać zaległości.

Powszechenie wiadomo, że kulinarną stolicą Europy Słowacja to nie jest. My - Polacy - lubimy Słowackie jedzenie bo "tanie i dużo".

Zresztą na Słowację nie jeździ się by jeść ale w przepiękne góry.  Ja byłem w Słowackim Raju.  Dotychczas sądziłem, że to Mała Fatra jest najpiękniejszym miejscem na ziemi.  Ale Słowacki Raj jest groźnym rywalem.  Co prawda nie spotkamy tu podszcztywych łąk i nie będziemy wędrować po grani od Krywania po Rozsutec z widokami na Tatry, ale wąwozy i potoki są przecudne - najcudowniejszy chyba Maly Kisel

a w nim mchowy wodospad (niestety zdjęcie akurat tego nie ma, ale zgłębijmy się w inne miejsca), np przełom Hornadu






wąwóz Sucha Bela:
500m pod górę z Podlesoka wzdłuż wodospadów:


wąwóz Klasztorisko:
wiodący na pokrytą kwiatami łąkę u ruin klasztoru:
albo taki widok na Tatry spod Widoku Tomaszowskiego
Dla mojej córki była to pierwsza górska wyprawa.  Bez małego marudzenia się nie obyło, ale już drabinki, łańcuchy, wiszące stopnie, czy wędrówka w potoku wzbudzały zachwyt.
No dobrze, a co z jedzeniem - zapytacie? Najpierw trzeba sobie golnąć piwko - na dworze 25C, a piwko chłodne i łagodne. Tylko w Czechach i na Słowacji serwują znakomite lekkie (tzw 10 - bo 10% ekstraktu, czyli nieco ponad 3% alkoholu).  To mój ulubiony napój - choć Aga twierdzi że to sikacz ;) ale ja je naprawdę lubię.

Oczywiście zacząłem od Velkopopovickego Kozla, bo jak twierdził Szwejk to najlepsze piwo w całych Czechach.  Słowacki Złoty Bażant był nierówny, raz (pod Diedovską Ledovą Jakinią, gdzie latem jest dwudziestometrowy lodowiec) zaś tak podły, że go nie dopiłem.  To Pod Jaskinią to generalnie pułapka turystyczna gdzie wszystko było podłe.

A w przepięknej renesansowej Lewoczy

zamówiliśmy różne - Aga wzięła mocniejszy Taxis, ja oczywiście 10-tkę Persztejna, też znakomitą.
 Z rozkoszy stołu to oczywiście bryndzowe haluszki (tu nie wiem czemu posypane natką, lepsze są bez):
Ale odkryciem był Pensjonat Lesnica w Cingovie. Nikt by się nie spodziewał w takim miejscu (wyjście na szlaki) dobrego jedzenia, a tu niespodzianka.  W Lesnicy dawali nie tylko najlepsze haluszki, czy genialne faszerowane bryndzą pierogi, ale i rewelacyjnie przygotowaną kaczkę, mają ja na kilka sposobów - mi najbardziej odpowiadała pierś z borówkami i śmietaną. A do tego - i tu druga niespodzianka bardzo dobre wino:
bardzo udany blend Słowacki 4 Żywioły.  Ponieważ tam nikt wina nie zamawia to i nie mają ceny więc policzyli mi 30Eur - niemało, ale jedzenie tanie.

Była to niewątpliwie najlepsza knajpa, którą odwiedziliśmy trzykrotnie, bo już knajpa w hotelu Stela, mimo, że pięknie położona

jedzenie miała nie takie, a obsługę fatalną.  Już kiełbaski serwowane na cygańskim jarmarku (no jarmark był odpustowy, ale klientami głównie miejscowi Cyganie) były ciekawsze.  I to tyle ze Słowacji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz