Wietnamski raj - lipiec 2014
Gdzie? Warszawa, Chmielna 16
Co? Bonjour Vietnam
I jak? A może jednak dwa widelce???
Co szczególnie? Wszystko jest super. Ale jakoś w pamięć zapadają sajgonki z krewetką
Za ile? Danie + koktajl mleczny lub kawa wietnamska poniżej 30zł
Wietnamskich lokali w Warszawie jest sporo (choć szał na pho nieco przeminął) i widzę jak co raz otwiera się Duża Mi-ha. Jednak ich wspólną cechą jest średnia jakość przy niskich cenach - targetem są lunche pracowników i studenci. Po tym jak zamknięto Sajgon na Chmielnej, który oferował z kolei wersję bardziej luksusową zabrakło mi dobrego wietnamskiego jedzenia. Szczególnie, że obawiałem się, że Bonjour Vietnam się zamyka. Ale nie - działa, mam nadzieję, że ma się dobrze i życzę mu jak najlepiej! Bo kuchnia tu prawie autentyczna (no wszystkich ziół w stolycy się nie dostanie i jest ich mniej niż nad Mekongiem) i bardzo smaczna.
Ostatnio jestem tam stałym bywalcem, zresztą po drugiej wizycie pani już mnie poznaje. Co nie znaczy, że ruch mają mały, o nie - nie brakuje tam Wietnamczyków - całe rodziny, oraz obcokrajowców, którzy jakoś zwiedzieli się o tym przybytku rozkoszy kulinarnych.
Zacznijmy od sajgonek
O właśnie to - cztery zawijasy z krewetką, jajkiem (super!), makaronem vermiceli i zieleniną. Niby nic, a smak nie do przebicia. I ten sos orzeszkowy do maczania - razem co za zróżnicowanie tekstury - lekko ciągnący się papier ryżowy, miękki makaron, puchate jajko, chrupka zielenina i gumkowata krewetka, wszystko świeże, prosto z krzaka ;) Prostota tego w sumie ubogiego dania jest nie do przebicia. I tylko 12zł!!! Jak za darmo (na wynos 13zł) - Aga bardzo je lubi, a ja żałuję, że nie potrafię takich zrobić sam - ale po co, skoro można podjechać do Bojour Vietnam.
O wietnamczykach myślimy - zupy - i tutaj mamy nielichy wybór. Klasyczne Pho Bo, które wcinała moja córka (nie dała sobie odebrać mięciutkiej wołowiny ;))
Zresztą ta wołowina - nie wiem czy szponder czy goleń - mięciutka, zwięzła, z pysznymi przerostami galretki jest jasnym punktem wielu zup. A wywar w Pho to prawdziwa esencja - i to dosłownie.
Z bardziej egzotycznych smaków - Bun Oc - zupa ze ślimakami:
Zwróćcie uwagę na klasyczną wietnamską różnorodność dodatków - tofu, paluszek krabowy, ślimaki (małe czarne gumeczki - fajne), kulki mięsne. W ostrawym wywarze o smaku rybnym smakującym jeszcze lepiej po "dosoleniu" sosem rybnym - w Wietnamie nie używają specjalnie soli. Każdy z tych składników zostawia inny smak a razem tworzą niespotykaną harmonię.
I moje wczorajsze odkrycie Bun Cha Ca - zupa z północy z wieprzowiną:
Z cieniutkimi plastrami glonki, mielonki mięsnej, kulek wieprzowych i wołowiny - intensywny, ostry wywar - niebo w gębie, co tu ukrywać.
Może najmniej odpowiadała mi Agowa sałatka z owocami morza - jak dla mnie za dużo sosu o pochodzeniu butelkowym "słodki sos chili":
ale z drugiej strony i krewetki i kalmarki bardzo fajne.
Do picia mają super mango smoothie - na mleku, więc stosunkowo lekki (już truskawkowy byłby lepszy na jogurcie jako koktajl) no i autentyczną kawę wietnamską, stęskniłem się za tym lodowym smakiem.
A - pani w barze nie za bardzo mówi po polsku, ale jest autentycznie po azjatycku przesympatyczna. Tylko gotówka, terminal do kart zepsuty ;)
Gdzie? Warszawa, Chmielna 16
Co? Bonjour Vietnam
I jak? A może jednak dwa widelce???
Co szczególnie? Wszystko jest super. Ale jakoś w pamięć zapadają sajgonki z krewetką
Za ile? Danie + koktajl mleczny lub kawa wietnamska poniżej 30zł
Wietnamskich lokali w Warszawie jest sporo (choć szał na pho nieco przeminął) i widzę jak co raz otwiera się Duża Mi-ha. Jednak ich wspólną cechą jest średnia jakość przy niskich cenach - targetem są lunche pracowników i studenci. Po tym jak zamknięto Sajgon na Chmielnej, który oferował z kolei wersję bardziej luksusową zabrakło mi dobrego wietnamskiego jedzenia. Szczególnie, że obawiałem się, że Bonjour Vietnam się zamyka. Ale nie - działa, mam nadzieję, że ma się dobrze i życzę mu jak najlepiej! Bo kuchnia tu prawie autentyczna (no wszystkich ziół w stolycy się nie dostanie i jest ich mniej niż nad Mekongiem) i bardzo smaczna.
Ostatnio jestem tam stałym bywalcem, zresztą po drugiej wizycie pani już mnie poznaje. Co nie znaczy, że ruch mają mały, o nie - nie brakuje tam Wietnamczyków - całe rodziny, oraz obcokrajowców, którzy jakoś zwiedzieli się o tym przybytku rozkoszy kulinarnych.
Zacznijmy od sajgonek
O właśnie to - cztery zawijasy z krewetką, jajkiem (super!), makaronem vermiceli i zieleniną. Niby nic, a smak nie do przebicia. I ten sos orzeszkowy do maczania - razem co za zróżnicowanie tekstury - lekko ciągnący się papier ryżowy, miękki makaron, puchate jajko, chrupka zielenina i gumkowata krewetka, wszystko świeże, prosto z krzaka ;) Prostota tego w sumie ubogiego dania jest nie do przebicia. I tylko 12zł!!! Jak za darmo (na wynos 13zł) - Aga bardzo je lubi, a ja żałuję, że nie potrafię takich zrobić sam - ale po co, skoro można podjechać do Bojour Vietnam.
O wietnamczykach myślimy - zupy - i tutaj mamy nielichy wybór. Klasyczne Pho Bo, które wcinała moja córka (nie dała sobie odebrać mięciutkiej wołowiny ;))
Zresztą ta wołowina - nie wiem czy szponder czy goleń - mięciutka, zwięzła, z pysznymi przerostami galretki jest jasnym punktem wielu zup. A wywar w Pho to prawdziwa esencja - i to dosłownie.
Z bardziej egzotycznych smaków - Bun Oc - zupa ze ślimakami:
Zwróćcie uwagę na klasyczną wietnamską różnorodność dodatków - tofu, paluszek krabowy, ślimaki (małe czarne gumeczki - fajne), kulki mięsne. W ostrawym wywarze o smaku rybnym smakującym jeszcze lepiej po "dosoleniu" sosem rybnym - w Wietnamie nie używają specjalnie soli. Każdy z tych składników zostawia inny smak a razem tworzą niespotykaną harmonię.
I moje wczorajsze odkrycie Bun Cha Ca - zupa z północy z wieprzowiną:
Z cieniutkimi plastrami glonki, mielonki mięsnej, kulek wieprzowych i wołowiny - intensywny, ostry wywar - niebo w gębie, co tu ukrywać.
Może najmniej odpowiadała mi Agowa sałatka z owocami morza - jak dla mnie za dużo sosu o pochodzeniu butelkowym "słodki sos chili":
ale z drugiej strony i krewetki i kalmarki bardzo fajne.
Do picia mają super mango smoothie - na mleku, więc stosunkowo lekki (już truskawkowy byłby lepszy na jogurcie jako koktajl) no i autentyczną kawę wietnamską, stęskniłem się za tym lodowym smakiem.
A - pani w barze nie za bardzo mówi po polsku, ale jest autentycznie po azjatycku przesympatyczna. Tylko gotówka, terminal do kart zepsuty ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz