Oczywiście Barracuda w Gdyni - sierpień 2013
Jadąc do Gdyni spytałem kolegi (dzięki!) gdzie można dobrze zjeść rybę, no i odpowiedź była prosta - w Barrakudzie już byłeś i tam jest najlepiej, więc postanowiłem powtórzyć. I nie żałuję!
Na początek krewetki w oliwo-maśle koperkowym, naprawdę fajne. Sos starannie wybrany świeżą bułeczką. Zaś na główne łosoś na parze podany na puree z marchewką, kurkami i szpinakiem z suszonymi pomidorami. W sumie orgia smaków i kolorów:
A w tle obok tarasu szumi morze i przechadza się letni tłum. Mogłoby tego być nawet za dużo, ale na szczęście puree działało jako złagodzacz kontrastów i było idealnie.
Aga wzięła zaś makaron - bardzo jej smakował, ale dla mnie za ciężki:
Za to widoczne na zdjęciu czerwone domowe Cotes du Ventoux jest jak najbardziej godne polecenia, znakomita relacja ceny do wartości - 9 lub 10 zł za lampkę.
I jak już tam teraz trafiłem, to aż trudno sobie wyobrazić, że zjawiłem się w Barrakudzie w ten sam weekend ponownie. A właściwie w jej barku plażowym, który uratował mnie po plaży przed atakiem głodu. Na co miałem największą ochotę? Na bocadillo con calamares - no i tego to nie dostałem ;) ale bułka ze świeżutkim dorszem, cebulą, chrupką sałatą i sosem czosnkowym to nasz krajowy wariant za 9zł. I Agowa bułka z łososiem też była niezła, choć wędzony łosoś to nie chrupiący dorsz. Gorąco polecam - i dziękuję Barrakudzie za ukłon w stronę tradycji (flądereczki wielkości dłoni z frytkami też mają).
Jadąc do Gdyni spytałem kolegi (dzięki!) gdzie można dobrze zjeść rybę, no i odpowiedź była prosta - w Barrakudzie już byłeś i tam jest najlepiej, więc postanowiłem powtórzyć. I nie żałuję!
Na początek krewetki w oliwo-maśle koperkowym, naprawdę fajne. Sos starannie wybrany świeżą bułeczką. Zaś na główne łosoś na parze podany na puree z marchewką, kurkami i szpinakiem z suszonymi pomidorami. W sumie orgia smaków i kolorów:
A w tle obok tarasu szumi morze i przechadza się letni tłum. Mogłoby tego być nawet za dużo, ale na szczęście puree działało jako złagodzacz kontrastów i było idealnie.
Aga wzięła zaś makaron - bardzo jej smakował, ale dla mnie za ciężki:
Za to widoczne na zdjęciu czerwone domowe Cotes du Ventoux jest jak najbardziej godne polecenia, znakomita relacja ceny do wartości - 9 lub 10 zł za lampkę.
I jak już tam teraz trafiłem, to aż trudno sobie wyobrazić, że zjawiłem się w Barrakudzie w ten sam weekend ponownie. A właściwie w jej barku plażowym, który uratował mnie po plaży przed atakiem głodu. Na co miałem największą ochotę? Na bocadillo con calamares - no i tego to nie dostałem ;) ale bułka ze świeżutkim dorszem, cebulą, chrupką sałatą i sosem czosnkowym to nasz krajowy wariant za 9zł. I Agowa bułka z łososiem też była niezła, choć wędzony łosoś to nie chrupiący dorsz. Gorąco polecam - i dziękuję Barrakudzie za ukłon w stronę tradycji (flądereczki wielkości dłoni z frytkami też mają).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz