niedziela, 4 sierpnia 2013

Gdy coś polubię

Oczywiście Barracuda w Gdyni - sierpień 2013

Jadąc do Gdyni spytałem kolegi (dzięki!) gdzie można dobrze zjeść rybę, no i odpowiedź była prosta - w Barrakudzie już byłeś i tam jest najlepiej, więc postanowiłem powtórzyć.  I nie żałuję!

Na początek krewetki w oliwo-maśle koperkowym, naprawdę fajne. Sos starannie wybrany świeżą bułeczką.  Zaś na główne łosoś na parze podany na puree z marchewką, kurkami i szpinakiem z suszonymi pomidorami.  W sumie orgia smaków i kolorów:
A w tle obok tarasu szumi morze i przechadza się letni tłum.  Mogłoby tego być nawet za dużo, ale na szczęście puree działało jako złagodzacz kontrastów i było idealnie.

Aga wzięła zaś makaron - bardzo jej smakował, ale dla mnie za ciężki:
Za to widoczne na zdjęciu czerwone domowe Cotes du Ventoux jest jak najbardziej godne polecenia, znakomita relacja ceny do wartości - 9 lub 10 zł za lampkę.

I jak już tam teraz trafiłem, to aż trudno sobie wyobrazić, że zjawiłem się w Barrakudzie w ten sam weekend ponownie.  A właściwie w jej barku plażowym, który uratował mnie po plaży przed atakiem głodu.  Na co miałem największą ochotę? Na bocadillo con calamares - no i tego to nie dostałem ;) ale bułka ze świeżutkim dorszem, cebulą, chrupką sałatą i sosem czosnkowym to nasz krajowy wariant za 9zł.  I Agowa bułka z łososiem też była niezła, choć wędzony łosoś to nie chrupiący dorsz. Gorąco polecam - i dziękuję Barrakudzie za ukłon w stronę tradycji (flądereczki wielkości dłoni z frytkami też mają).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz