poniedziałek, 6 maja 2013

Yes ser

Kupowanie sera - Londyn 06 maja 2013

Angielskie sery, może poza cheddarem są szerszej publiczności nieznane, a o tyle to dziwne, że w niewielu krajach regionalne sery obdarzane są taką miłością.  Ja polubiłem te wynalazki jeszcze mieszkając na Wyspach, ale takie uczucie łatwo nie przemija.  Dlatego z każdej podróży przywoże pyszności, które zresztą potem muszę głównie sam zjadać.

Jeśli mam się wykosztować to adresy są oczywiste - Borough Market - świątynia wyboru serów z różnych zakątków Królestwa, Neals Yard Diary, zagubiona serownia wśród sklepów z butami na Soho, no i luksusowa Paxton & Whitfiled na Jermyn Street, tym razem wśród markowych koszul i krawatów.

Zacząłem od Jermyn Street - bo zapach zwabił mnie do środka.  Oprócz miękkich francuzów i Stinky Bishop, rozgościły się tu twarde sery.
Cheddary, Linconshire, czy miększe Gloustershire i Caerphilly. Ponieważ Aga nie przepada za cheddarem dałem się skusić na Kirkham Lancashire - pełny smak, ale bez cheddarowej słodyczy.  No i odmianę mojego ukochanego Cheshire - tym razem w dojrzałym, lekko pomarańczowym wydaniu Appleby.

W ogóle Cheshire to mój ukochany ser, który tylko ja jadam. Zwykle kupuję go po prostu w supermarkecie - biały, mokry, kruszący się o lekko cytrusowo- kwaśnym posmaku. Nie wiem czemu ale jestem przekonany, że to właśnie Cheshire jedli hobbici z jabłkiem na swoich wyprawach.  Naprawdę go uwielbiam.

Caerphilly z Walii wziąłem w Neals Yard, gdzie zresztą spróbowałem kilku pysznych, orzechowych cheddarów. Tam też wziąłem błekitnopleśniowy Dorset Blue, a i tych pleśniaków w Anglii nie brakuje
- Stilton, złocisty Shropshire, czy inne. Ostatnio odkryłem jak rewelacyjnie smakuje taki pleśniak na bułce pomazanej mango chutney. Śniadanie i deser w jednym ;)

Tyle innych cudownych serów musiałem pominąć!  Te w stylu dojrzewających pleśniowych, kozie, z mleka  owczego czy nawet bawolego. Łza się w oku kręci za taką różnorodnością.

A z Francuzów się śmieją...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz